dziekuje, ze sie odezwalas... i co z tego, ze skonczylo sie krzykiem?! chyba zaczynam sie przyzwyczajac, tyle, ze sama nie wiem dokladnie do czego... naprawde sie martwilas o mnie, czy tylko nie mialas sie na kim wyrzyc? no rozumiem... a mi dzisiaj bylo tak dobrze, nie tylko dlatego, ze z dala od domu... bylam z ludzmi, ktorym zalezy na mnie chociaz troche... cudownie jest czuc cos takiego... a moze znow sie myle. Moze bylo poprostu dobrze,, bo z dala od domu...
chce utopic sie w muzyce... w uszach miec lipnicka i portera... czytac ksiazki i jesc truskawki...
myslalam, ze wczoraj jestem w stanie malowac, wyjelam farby, czarny brystol... namalowalam pare skrzydel, jedne z nich byly turkusowe, takie, jakie kamienie chcialabym miec w pierscionku... naprawde chcialam namalowac cos wartosciowego na co moglabym spojrzec pozniej i pomyslec o tamtym dniu, kiedy bylo mi tak zle, wspominac... cos zdechlo we mnie, nie potrafie juz malowac, juz nie potrafie przelac na kartke swoich uczuc... cos stracilam :(
Teraz dopiero jestem w stanie przyznac Ci racje... pamietasz nasza rozmowe? teraz ja chce cofnac czas, tak jak ty wtedy... ale ja chce pokonac wieksza odleglosc, chce byc malym roztrzepanym dzieckiem, ktory siedzac po cichu pod stolem w kuchni mlotkiem rozwalal zegarki...
nie chce sie urzalac nad soba, nie chce tym bardziej, zeby robil to ktos inny, pisanie mi pomaga, muzyka mi pomaga... nauczylam sie plakac na zawolanie, na wspomniana mysl... to naprawde bardzo pomaga, ale tylko wtey, kiedy jest sie samym... pracuje nad tym, zeby sie poprostu dolaczyc na jakis czas... nie myslec... tak bardzo chce zeby mi sie udalo...
'dont never give up, just look at... there is the angel on the way?'